Nie owijając w bawełnę, dawno żadna książka nie zirytowała mnie w takim stopniu jak "Trzynaście powodów". Temat wyjątkowo delikatny, bo samobójstwo nastolatki, jednak podczas czytania było mi bardziej szkoda 13 ludzi, do których zostały zaadresowane nagrania. Wina tkwiła w dorosłych, którzy nie nauczyli Hannah jak ma żyć, jak być silną i odporną na ataki społeczeństwa, a nie grupki nastolatków, którzy popełnili parę błędów. Hannah Baker nie była idealna, sama popełniała błędy, dawała się urabiać, naiwnie wierzyła w ludzi, w idee, jednak winę widziała w plotkach i czynach innych ludzi. Dodatkowo (jedyne co, że nie podała imienia i nazwiska) wyjawiła sekret zgwałconej koleżanki, przyznając się przy tym do tego, że w żaden sposób jej nie pomogła, bo wiedziała, że i tak nic nie zdziała. Przerażała mnie trochę niekonsekwencja jej działań, a dodatkowo irytowało, że dziewczyna chodząca do liceum nadal tak bardzo przejmowała się plotkami i nie potrafiła normalnie żyć bez życzliwości innych. Większość z "powodów" była spowodowana egoizmem pozostałych ludzi, a nie chęcią, by skrzywdzić nastolatkę. Czasami miałam ochotę powiedzieć "wyluzuj, świat nie kręci się wokół kontaktów damsko-męskich, rób swoje, nie oglądaj się na innych". Wymęczona irytacją daję ocenę 2/10.