2 Obserwatorzy
19 Obserwuję
madziorsko

Galaktyka książek

Teraz czytam

Rok 1984
George Orwell
Pretty Little Liars. Zabójcze
Sara Shepard
Zanim zasnę
S. J. Watson
Pandemonium
Lauren Oliver
Zanim się pojawiłeś
Jojo Moyes
Na krawędzi nigdy
J.A. Redmerski
Mara Dyer. Tajemnica
Michelle Hodkin

Ugly Love

Ugly Love - Colleen Hoover Uwielbiam książki o trudnej miłości, czasami wręcz toksycznej, więc to na pewno był powód, dla którego postanowiłam sięgnąć po powieść pani Hoover. Było to moje drugie spotkanie z twórczością autorki po niedawnej lekturze hitu Hopeless. Powieści autorki z pewnością wyróżniają się poczytnością. Ba, je się właściwie pożera. Tym razem z pewnością się nie zawiedziecie, ponieważ „Ugly Love” wciąga i nie pozwala się uwolnić aż do samego końca. Drugim powodem, dla którego sięgnęłam po tę pozycję była chęć zobaczenia, jak rozwinął się styl Hoover, a także czym tym razem postanowiła zaskoczyć swoich czytelników. Nie będę jednak już więcej słodzić i w dalszej części wyjaśnię jednak dlaczego mimo tego nie można tej książki ocenić jako bardzo dobrej. Tym razem główni bohaterowie, a także narratorzy powieści - Tate i Miles już kilka lat temu opuścili szkolne mury. Mieszkają teraz po przeciwnych stronach korytarza w apartamentowcu w centrum San Francisco. Tajemniczy Miles jest pilotem, przyjacielem brata dziewczyny, a Tate kończy niedługo studia i ma zostać pielęgniarką. Różnią się oni jednak bagażem doświadczeń i podejściem do miłości, mówiąc najdelikatniej. Nie będzie między nimi jednak miłości od pierwszego wejrzenia, romantycznych randek, a za to niebezpieczne pożądanie, które może tylko doprowadzić do katastrofy i złamanych serc. Książka porusza ważne tematy, pokazując wszelkie aspekty miłości. W tym wypadku głównie jej niszczącą, tytułową, brzydką stronę. Moim zdaniem zmusza do przemyśleń, przede wszystkim o prawie do szczęścia i normalności po traumatycznych zdarzeniach. Lepiej zrezygnować ze wszystkiego i zatracić się w smutku, czy pozwolić sobie zapomnieć? Dodatkowo czy można dopuścić do siebie osobę, która mogłaby nigdy nie zrozumieć bólu jaki się przeżyło? Czy da się uniknąć skutków, które przynosi nieszczęśliwa miłość? Czy warto walczyć o miłość, kiedy druga osoba nie chce do siebie dopuścić? Przechodząc jednak do minusów, które trochę odbierały mi frajdę z czytania. Hoover ponownie nie przekonała mnie scenami pierwszych spotkań bohaterów. Może jestem realistką i nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, jednak w tym przypadku autorka trochę przesadziła. Na początku był to opis spotkania głównego bohatera z jego byłą ukochaną, Rachel. Miles potrzebował jednego spojrzenia by się zakochać, a potem ledwo jednej rozmowy z dziewczyną, aby wiedzieć, że to właśnie ona powinna zostać matką jego dzieci. Z głównymi bohaterami wcale nie było lepiej. W relacjach między bohaterami brakuje czasami głębi, pokazania cech, które mogłyby ich do siebie zbliżyć. Dodatkowo Tate traci z rozdziału na rozdział swój charakter, przez co czasami można mieć wrażenie, że jest szablonową bohaterką romansów, która traci głowę dla niezbyt poczytalnego podczas pierwszego spotkania mężczyzny, o którym wie jedynie, że dobrze całuje. W prawdziwym życiu osoby, które zgadzają się na relację opartą jedynie na seksie wręcz z nieznajomym nie zyskują raczej przychylności społeczeństwa. Postacie drugoplanowe (może oprócz poczciwego Cap’a) są bardziej zapychaczami, którzy tworzą „poprawne” tło do głównego wątku. Jest to książka na pewno intrygująca, jak dla mnie ciekawsza od „Hopeless”, fani autorki na pewno nie zawiodą się na tej pozycji, jednak nie idealna. Nie wzrusza, czasami trochę rozczarowuje dziwnymi relacjami. Raz nawet byłam zniesmaczona pomysłem autorki, która przechodzi ze skrajności w skrajność, tworząc bajkowe scenariusze przeplatane najbardziej tragicznymi. Wydaje mi się, że Hoover mogła spokojnie ograniczyć ilość katastrof (oraz scen łóżkowych) i stworzyć mniej szokującą, lecz bardziej subtelną historię z bardziej wyrazistymi postaciami. Trochę też zastanawiam się nad tytułem, ponieważ od miłości bardziej pasowało mi tu po prostu życie lub los ludzki.

Trzynaście powodów

Trzynaście powodów - Jay Asher Nie owijając w bawełnę, dawno żadna książka nie zirytowała mnie w takim stopniu jak "Trzynaście powodów". Temat wyjątkowo delikatny, bo samobójstwo nastolatki, jednak podczas czytania było mi bardziej szkoda 13 ludzi, do których zostały zaadresowane nagrania. Wina tkwiła w dorosłych, którzy nie nauczyli Hannah jak ma żyć, jak być silną i odporną na ataki społeczeństwa, a nie grupki nastolatków, którzy popełnili parę błędów. Hannah Baker nie była idealna, sama popełniała błędy, dawała się urabiać, naiwnie wierzyła w ludzi, w idee, jednak winę widziała w plotkach i czynach innych ludzi. Dodatkowo (jedyne co, że nie podała imienia i nazwiska) wyjawiła sekret zgwałconej koleżanki, przyznając się przy tym do tego, że w żaden sposób jej nie pomogła, bo wiedziała, że i tak nic nie zdziała. Przerażała mnie trochę niekonsekwencja jej działań, a dodatkowo irytowało, że dziewczyna chodząca do liceum nadal tak bardzo przejmowała się plotkami i nie potrafiła normalnie żyć bez życzliwości innych. Większość z "powodów" była spowodowana egoizmem pozostałych ludzi, a nie chęcią, by skrzywdzić nastolatkę. Czasami miałam ochotę powiedzieć "wyluzuj, świat nie kręci się wokół kontaktów damsko-męskich, rób swoje, nie oglądaj się na innych". Wymęczona irytacją daję ocenę 2/10.

Jeśli zostanę

Jeśli zostanę - Gayle Forman "Jeśli zostanę" jest pierwszą i na razie jedyną, wydaną w Polsce powieścią amerykańskiej pisarki, Gayle Forman. Akcja książki obejmuje dobę, podczas której życie szczęśliwej nastolatki, Mii zmienia się bezpowrotnie, a ona sama staje przed ciężką decyzją: zostać, czy poddać się i umrzeć. Powieść została podzielona na rozdziały, których tytuły zastąpiono godzinami, w których wydarzyły się poszczególne sytuacje. Mia ma siedemnaście lat, mieszka w deszczowym stanie Oregon na zachodnim wybrzeżu USA wraz z rodzicami i ośmioletnim bratem. Na pierwszy rzut oka zwyczajna nastolatka posiada niezwykłą pasję, jaką jest muzyka poważna, a dokładniej gra na wiolonczeli. Co zabawne, uważa, że została podmieniona w szpitalu po urodzeniu, gdyż rodzice w młodości poświęcali się muzyce rockowej, a dodatkowo spośród gromadki blondynów w domu wyróżnia się swoimi ciemnymi włosami. W wolnym czasie Mia uwielbia spędzać czas ze swoim chłopakiem, Adamem, przyszłą gwiazdą rocka i najlepszą przyjaciółką, Kim, aspirującą fotografką. Pewnego mroźnego lutowego dnia, kiedy z powodu pogody zamknięto szkoły, cała rodzina postanawia wybrać się na przejażdżkę do przyjaciół i obiad do rodziców ojca, jednak w drodze zdarza się wypadek. Mia obserwuje ciała swoich rodziców, a w końcu widzi też swoje, uwięzione w samochodzie. Od tego momentu zaczyna się właściwa część książki, przepełniona relacjami głównej bohaterki na temat swojego stanu, które przeplatają się z wspomnieniami, związanymi najczęściej z odwiedzającymi ją krewnymi, przyjaciółki, a także z utraconą rodziną. Mia zaczyna rozumieć, że to ona jest odpowiedzialna za swoją przyszłość. Los dał jej szansę, by podjęła najważniejszą decyzję, czy jest w stanie żyć, wiedząc, że jej życie nigdy nie będzie w pełni szczęśliwe, czy podda się i dołączy do rodziców i brata. Książka jest napisana dosyć prostym językiem, który sprawia, że czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Jej lekkość nie kontrastuje jednak z poważną tematyką, ponieważ oprócz smutnych scen czytelnik dostaje dużą porcję ciepłych historii z życia niegdyś szczęśliwej i wyjątkowo normalnej rodziny. Autorka dobrze rozplanowała kolejność pojawiania się wspomnień Mii, które są zawsze w jakiś stopniu związane z poprzedzającymi je przeżyciami dziewczyny jako uwięzionego pomiędzy życiem a śmiercią widma. Powieść daje do myślenia i osobiście zmusiła mnie do refleksji. Dla jednych jedynie wiadomość z wieczornych wiadomości, dla Mii i jej dziadków największa tragedia, której w żaden sposób nie mogli przewidzieć. Dodatkowo w tym przypadku wypadek nie był niczyją winą, a tragicznym splotem okoliczności. Można zarzucać autorce, że przedstawiona rodzina była zbyt idealna, ale wszystkie wspomnienia należą do dziewczyny pogrążonej w żałobie, a także szoku, więc nie uznałam tego faktu za minus całości. W końcu ludzie chcą pamiętać jedynie wszystko co najlepsze o swoich zmarłych bliskich. Urzekła mnie również postać babci głównej bohaterki, która była najsilniejszą postacią w powieści, a wcześniej najbardziej wspierała wnuczkę w podjęciu decyzji o jej przyszłości związanej ze studiami w prestiżowej szkole muzycznej w Nowym Jorku. Na pewno plusem za to jest motyw muzyczny, który towarzyszy bohaterom przez całą powieść. Mia gra od dziesiątego roku życia na wiolonczeli, jej ojciec zanim został nauczycielem był perkusistą w kapeli, a Adam występuje w coraz popularniejszym zespole, który zdobył nawet kontrakt muzyczny. Dla wszystkich muzyka stanowi pasję i oderwanie od rzeczywistości. Warto podczas słuchania posłuchać zaproponowanych przez autorkę utworów. Mnie najbardziej urzekło użycie "Something In The Way" Nirvany, która towarzyszyła mi podczas czytania, w której wyraźnie słychać wiolonczelę. Serdecznie polecam wszystkim książkę pani Forman. Liczy ona jedynie 248 stron, więc najlepiej sprawdza się jako lektura na jeden wieczór, co sprawdziło się w moim przypadku. Nie jest to powieść, która zatrzęsie waszym światem, doprowadzi do płaczu i zachwyci niezwykle rozbudowanym językiem, jednak może w prostocie siła i właśnie dzięki niej powieść wiele zyskuje. Dobrze, że taka mądra książka została napisana i skierowana do młodzieży, a można tylko żałować, że druga część pt. "Where She Went" nie została wydana w Polsce.

Where She Went

Where She Went - Gayle Forman Przez cały czas zadawałam sobie jedno pytanie: "Jak to możliwe, że taka książka nie została wydana w Polsce?". Druga część historii Mii Hall, która w wypadku straciła rodziców oraz brata to lektura niezwykle wciągająca i skłaniająca do myślenia. Autorka nie próbuje omamić czytelnika ckliwymi scenami pomiędzy Mią, a jej byłym chłopakiem Adamem, a prostota i lekkość stylu oraz języka pisarki sprawiają, że trudno oderwać się od książki chociażby na chwilę. Tym razem narratorem powieści jest Adam, który po wyjeździe Mii, a następnie po zerwaniu przez nią wszelkiego kontaktu z chłopakiem, nadal nie jest w stanie poradzić sobie z tragedią sprzed trzech lat. Czuje, że odebrano mu również ukochaną. Jest zagubiony, nie wie kto ponosi winę za jego nieszczęście, a jednak jest międzynarodową gwiazdą rocka. Jego życie, z pozoru pełne głośnych przyjęć, przelotnych romansów i luksusowych hoteli, jest wyjątkowo samotne i nieszczęśliwe. Niegdyś zespół muzyczny, w którym grał na gitarze stanowił jego rodzinę, teraz podczas tras koncertowych chłopak zawsze mieszka w hotelu w innej dzielnicy, a pozostałych członków Shooting Star traktuje jak wrogów. Kiedy koncertowanie staje się dla Adama przekleństwem, sławna dziewczyna, Bryan jest obca jak nigdy wcześniej, a tabloidy dobierają się do jego życia prywatnego i wyciągają tajemnice z przeszłości, na jego drodze ponownie staje Mia. Młoda kobieta jest u progu światowej kariery jako wiolonczelistka, ukończyła przed czasem szkołę muzyczną, a następnego dnia ma wyruszyć na serię koncertów w Japonii i Korei. Adam również ma spędzić kolejne miesiące wraz z zespołem w Europie. Kolejne rozdziały dzieją się na te, w których Adam opowiada o czasie spędzonym z Mią w Nowym Jorku po długim czasie rozłąki oraz te, w których chłopak wspomina czasy przed wypadkiem państwa Hall, a także tuż po nim. Jest to forma bardzo podobna do tej, którą autorka posłużyła się w pierwszej części, czyli w "Jeśli zostanę". Bohaterowie w tej części są jeszcze wyraźniejsi. Adam dzięki swoim wspomnieniom umożliwia czytelnikowi dokładne poznanie jego tajemnic, obaw i uczuć. Od samego początku można odnieść wrażenie, że tak jak przy pierwszej części, i tym razem główny bohater dostanie szansę od losu, by dokonać wybór: walczyć czy poddać się i dać dawnej ukochanej odejść. Podobało mi się również, że autorka stworzyła od nowa postać Mii, która została zrujnowana psychicznie wraz z wypadkiem, a teraz do końca nie może się przystosować do swojego nowego życia. Dla społeczeństwa jej niektóre zachowania mogłyby się wydawać dziwne, jednak czytając czuje się zrozumienie. Dodatkowo nasuwają się pytania: Czy drogą do sukcesu może zostać ludzka tragedia? Czy bez niej Mia i Adam odnieśliby sukces? Gdzie znajduje się granica między miłością a egoizmem? Czy po takich przeżyciach Mia i Adam są tymi samymi ludźmi, którzy niegdyś darzyli się wielka miłością? Bardzo żałuję, że żadne polskie wydawnictwo na razie nie podjęło się tłumaczenia "Where She Went", lecz mam nadzieję, że to się zmieni, a powieść stanie się dostępna dla szerszego grona odbiorców. Serdecznie polecam wszystkim, a z racji, że powieść napisana jest łatwym językiem, zachęcam do przeczytania w wersji oryginalnej. Naprawdę warto!

Bezdomna

Bezdomna - Katarzyna Michalak Najnowsza książka polskiej autorki bestsellerów, Katarzyny Michalak opowiada o dwóch trzydziestolatkach - Kindze i Aście. Z pozoru skrajnie różne, zostają połączone wspólną historią. Aśka znajduje tytułową Bezdomną w wigilię. Obie są samotne i skrywają tajemnice, które sprawiły, że jedna z nich wylądowała na ulicy, a druga cierpiała przez samotność. Książka rozpoczyna się od naprzemiennych zwierzeń. Z każdym rozdziałem stare wątki są uzupełniane o nowe informacje, które prowadzą do poznania historii, w której nie ma tylko jednego winnego, a właściwie ponosi ją każdy/. Początek bardzo mi się podobał, głównie z powodu ciekawego zabiegu, który polegał na powolnym odkrywaniu kolejnych kart przez obie panie. Potem było jednak coraz gorzej. Sceny były przepełnione sztucznymi emocjami, a co najgorsze naciągane. Dodatkowo zawarcie w fabule wzmianek o matce ze Śląska, która zabiła z zimną krwią swoją półroczną córeczkę były zbędne, a użycie prawdziwej historii, zmieniając jedynie imię i nazwisko, dosyć niesmaczne. Świat przedstawiony w powieści to pełen zakłamania i egoistycznych drani horror. Każdy ma jakiś interes, a nikt nie umie się przyznać, że zrobił coś potwornego. Właściwie jedyną osobą, która czuje się winna jest Kinga. Katarzyna Michalak nie narzuca czytelnikowi współczucia, pozostawiając mu wolną wolę w odbiorze głównej bohaterki. Pozostali, czyli Aśka, były mąż Kingi, Krzysztof oraz Czarek, jej wielka miłość z dzieciństwa są pełni sprzeczności. Społeczeństwo w przedstawionej przez pisarkę Polsce wierzy jedynie w to, co przeczytają w brukowcach, a czytelnikowi ładnie został zaprezentowany proces tworzenia plotki. Pani Michalak ma problem z kreowaniem bohaterów płci męskiej, co było również widoczne w książce "Mistrz". Przedstawia ich głównie jako maniaków seksualnych, którzy kobiety traktują wyłącznie jako łatwe do zastąpienia zabawki. Najgorsze, że kobiety zgadzają się bez chwili namysłu na każdy perwersyjny pomysł, a w tym nawet na seks w oszklonej windzie z nieznajomym (!). Oczywiście podczas opisów autorka używa niezwykle wulgarnych słów (i jeszcze ciągle to "obracał"), chociaż właściwie przy opisie tak absurdalnego zdarzenia można uznać, że były na miejscu. Język, jakim posługują się bohaterowie jest przedziwny, a większość dialogów sztuczna. Aśka jest wykształcona, zrobiła karierę jako dziennikarka, jednak klnie i używa dziwnych wyrażeń, jak wplatanie w wypowiedzi "sorry" lub pogardliwe "no comments", które bardziej pasuje do krnąbrnej nastolatki. Autorka również chciała może zaznaczyć, że jej opowieść jest przepełniona emocjami, jednak szybko miałam dość zdań zakończonych trzema kroplami oraz wstawiania w co drugie zdanie myślnika. Styl i język nie przeszkadzają jednak w czytaniu, gdyż książkę wręcz się połyka, jak nie w jeden, to w dwa wieczory. Symbolicznym akcentem, który przypadł mi do gustu, jest pisanie Bezdomna z dużej litery Przyczepiłabym się za to do okładki, która za bardzo nie pasowała mi do treści. Można po niej odnieść mylne wrażenia. To druga powieść Katarzyny Michalak, którą przeczytałam w tym roku i ponownie mam wrażenie, że autorka ma głowę pełną zaskakujących pomysłów, jednak za bardzo chce szokować, co w jej przypadku nie wychodzi najlepiej. W tej książce zabrakło emocji, realności, za które czytelnik otrzymuje dużą ilość przekleństw, wulgarnych opisów i bardzoooo dużo znaków interpunkcyjnych.

Kiedy byłeś mój

Kiedy byłeś mój - Rebecca Serle Pisanie na nowo historii Romea i Julii to nie nowość, jednak zawsze z jakiegoś niezrozumiałego powodu powieści i filmy na podstawie dramatu Szekspira przyciągają ludzi jak magnez. Zaliczam się do tej grupy, ponieważ i ja wzięłam do ręki powieść autorstwa Rebecci Serle "Kiedy byłeś mój". Już z prologu można wywnioskować, że autorka postanowiła całkowicie zmienić oryginalny zamysł sztuki, przedstawiając Julię jako osobę, która doprowadziła do tragedii, świadomie niszcząc związek Romea i Rozaliny. W kompozycji powieści ciekawy jest pomysł podziału na akty i sceny. No właśnie - ciekawy, bo nie wiem czy aż tak potrzebny, jednak to kwestia gutu, więc nie będę się w nią za bardzo zagłębiać. Historia młodych kochanków została przeniesiona do czasów współczesnych, do słonecznej południowej Kalifornii. San Bellaro to miejsce dosyć idylliczne, nie ma w nim biedy, niektórzy mieszkają w wielkich posiadłościach, a wakacje spędzają w egzotycznych miejscach. Rosaline Caplet i Robert Monteg to sąsiedzi i najlepsi przyjaciele. Ich relacja powoli, w dosyć niewinny, a nawet naiwny sposób zaczyna przemieniać się w związek. Rose nie może się doczekać ostatniej klasy liceum, po której mają wspólnie rozpocząć studia na Stanfordzie. Wszystko zmienia się jednak wraz z przyjazdem zapomnianej kuzynki głównej bohaterki, pięknej Juliet. "Julia nie była słodką, niewinną dziewczyną, rozdartą wewnętrznie wyrokiem przeznaczenia. Doskonale wiedziała, co robi." - fragment Prologu. Rodzina kuzynki wraca do miasteczka, a wraz z nią niedokładnie zagrzebane tajemnice. Juliet nie jest już słodkim dzieckiem - potrzebuje zemsty, a najłatwiej dokonać jej na Rose, którą wini za wiele niepowodzeń. Podstępem wykrada z jej objęć Roba, który traci głowę dla blond piękności. Dalsze losy pary nie są czytelnikowi właściwie znane, ponieważ narratorką całej opowieści jest Rose, która zrywa kontakt z parą zakochanych, po tym jak złamano jej serce. Jej wiedza na temat dawnych przyjaciół pochodzi głównie z plotek, które często są przesadzone, a na pewno nie pewne. Bardzo podobał mi się zastosowany w tym przypadku zabieg, bo chociaż nie poznałam historii Roba i Juliet, ani nie wiem jaka łączyła ich relacja, zostawiono mojej wyobraźni spore pole do popisu. Książka porusza problemy, które dotykają młode osoby w okresie dojrzewania. Głównie odnosi się to do głównej bohaterki i jej dwóch przyjaciółek, Charlie i Olivii. Z jednej strony dziewczyny mogą godzinami rozmawiać o chłopakach, walczyć o wysoką pozycję społeczną w szkole i zatracać się w zabawie, jednak mają wiele rozterek, walczą z przeszłością i nie mogą sobie poradzić ze swoim losem. Mimo popularności, o którą zabiegały, a którą mogą się teraz cieszyć, są wyjątkowo zwyczajne w rozwiązywaniu problemów i wydaje mi się, że powoli zauważają, jak ich wszystkie próby zaistnienia były bezsensowne. Przykładem jest ich stosunek do Lena, klasowego dziwaka, którego na początku traktowano jak trędowatego, żeby powoli akceptować go jako "równoprawnego" członka społeczności. Z bohaterów najbardziej polubiłam Charlie. Życie sporo ją nauczyło, jednak była na tyle twarda, aby stać się osobą, która umiała postawić innych do pionu. Czasami zdarzało jej się zapłakać, jednak wydaje mi się, że w wielu sytuacjach to właśnie ona uratowała Rosalie. Dodatkowo tylko ona tak naprawdę czuła się przyjaciółką głównej bohaterki. Olivia ją lubiła, ale wydaje mi się, że nigdy nie mogłaby zostać jej powierniczką. Moja opinia nie może być jednak tak cukierkowa, więc zajmę się minusami, przez które musiałam obniżyć moją ocenę. Po pierwsze minusem powieści była sama główna bohaterka. Rzadko zdarza się, żeby dziewczyna była aż tak niezdecydowana i naiwna, a właściwie infantylna. Jej najlepsze przyjaciółki, Charlie i Olivia stanowiły dla niej bardziej opiekunki, bez których nie przeżyłaby jednego dnia. One piękne, ona tak zakompleksiona, że cały czas ludzie patrzą się na nią i zastanawiają: "Jak to się stało, że ktokolwiek kiedykolwiek na nią spojrzał lub postanowił się zakolegować?". Dziwią mnie proporcje zastosowane przez panią Serle. Pierwsze akty opowiadają historię właściwie kilku pierwszych dni roku szkolnego. Autorka bardzo dużo czasu w pewnym sensie traci na opowiadanie o rytuałach nastolatek, a następnie gna z akcją w dwóch ostatnich aktach, przesuwając ją dodatkowo w czasie o cały miesiąc. Jest to z jednej strony dobre, ponieważ sprawia, że historia staje się bardziej wiarygodna, jednak wolałabym, gdyby autorka była bardziej konsekwentna w rozwijaniu akcji. Nie jest to dzieło literackie, jednak książkę czyta się szybko, przyjemnie i może wywołać przemyślenia.

Mistrz

Mistrz - Katarzyna Michalak Po przeczytaniu tak skrajnych opinii na temat książki Katarzyny Michalak "Mistrz" postanowiłam sama zmierzyć się z lekturą, która gwałtownie wkroczyła na polski rynek. Długo się zabierałam, jednak jej przeczytanie zajęło mi jeden wieczór, bo na pewno jest to lektura wciągająca. Prosty styl, często wręcz nadto (słowo "cipka" pojawiające się niby jedynie 4 razy, jednak powodujące, że osobiście byłam gotowa zakończyć czytanie), dodatkowo niektóre wulgaryzmy wydają się być raczej wymuszone, bo już na pewno nie konieczne. W wielu książkach przekleństwa nie stanowiły dla mnie problemu, jednak kiedy autorka balansuje na cienkiej granicy pomiędzy "artyzmem" a wulgarnością, coś jest nie tak. Pomysł na pewno jest największym plusem "Mistrza" (przy okazji - tytuł niby odnoszący się do pozycji Raula, jednak po lekturze stwierdzam, że w dużym stopniu nietrafiony). Pozytywny jest fakt, że w na polskim rynku jest miejsce na pozycje niesztampowe i postaram się dokładniej go obserwować w najbliższej przyszłości, gdyż niegdyś polskie nazwisko powodowało niezrozumiałą niechęć. Oczywiście wydanie powieści Michalak nie może być aż tak przypadkowe. Na myśl po zobaczeniu okładki, a także niezliczonych pozycji na podobny temat wokoło (tu głównie autorów zagranicznych), przypominam sobie, że wszystko zaczęło się od wielkiego zamieszania wokół "Pięćdziesięciu Twarzy Greya". Przyznaję się bez bicia, że książka, a następnie 2 i 3 część, zostały przeze mnie przeczytane, więc mimo dziwnych spojrzeń ze strony znajomych, jestem w stanie porównać międzynarodowy hit z rodzimym utworem. Uważam, że Michalak blisko do pani E L James, a to raczej nie jest komplement(!). Główna bohaterka, czyli dwudziestoletnia Sonia, to mieszkanka Warszawy, osoba skromna i samotna, a także doświadczona przez los. Zbieg okoliczności powoduje, że zostaje wplątana w rozgrywki mafii i to nie takie standardowe, ponieważ w grę wchodzi planowany od lat wielki przemyt narkotyków. Zostaje porwana i zamknięta w wielkiej posiadłości na Cyprze, gdzie panem jest, jak można (chyba) spodziewać się po tytule, Mistrz - Raul de Luca, który gdyby nie był gangsterem, to byłby postacią idealną… na pewno dla Sonii, a także dla Andżeliki Herman. "- Raul de Luca - przeczytała półgłosem podpis z drugiej strony fotografii. - Francuz? - Jego ojciec był Francuzem. Andżelika uśmiechnęła się szeroko. Miłość francuska… miodzio, po prostu miodzio!" - fragment z książki. Andżelika Herman jest jak można się spodziewać już od prologu kobietą w masce. Wynajęta, aby uwieść pana domu i wykorzystując jego zaślepienie wykraść kody niezbędne do przechwycenia transportu. No właśnie i już od początku można się natknąć na całkowity brak logiki. Jak uzależniona od "miłości francuskiej" w każdej możliwej postaci, wyuzdana Andżelika ma zniszczyć inteligentnego Raula, który w końcu jest największą szychą w mafii? Ale naprawdę: jak? No ale dobrze, wybaczam, w końcu to tylko opowiadanie, w którym pozostawiam autorce pole do popisu. Niestety w dalszych częściach powieści ilość a także poziom nieścisłości wzrasta. Pewnie nie przeszkadza to osobom, które zabrały się za lekturę jedynie, aby czekać na momenty, dla których na okładce widnieje napis: "Powieść, która rozbudza zmysły". Nie chodzi tu o to, że po takiej zachęcie oczekiwałam nagle kryminału, jednak uważam, że aby dobrze ocenić książkę musi ona stanowić spójną całość. Wyobrażam sobie, że autorka wpadła na jej zdaniem genialny pomysł, jednak chyba ograniczanie czasowe na tyle ją opanowało, że wszystko inne przestało mieć znaczenie. Nie jestem dobra w zapamiętywaniu danych fragmentów, jednak w pamięć wbił mi się moment, w którym przytoczony został tekst piosenki, który pewnie miał być ładnym nawiązanie, ale wydał mi się raczej tandetnym zapychaczem kolejnych stron. Jeszcze jeden zupełnie nieprzemyślany krok - opis na przodzie, który mógłby spokojnie zostać pominięty, albo chociaż pozbawiony jednego ze zdań. Ja miałam taką przyjemność, że przed lekturą go nie zauważyłam... Jakieś są jednak powody, dla których nie spisałam książki na straty. Podobał mi się przedstawiony świat, który chociaż nie został opisany w każdym najdrobniejszym szczególe, z jakiegoś powodu pobudził moją wyobraźnię i w głowie widziałam jak mogłaby wyglądać cypryjska posiadłość Raula, a także wiele przedstawionych scen. Dodatkowo relacja Raul-Sonia całkiem do mnie przemawiała. Była ciekawa, nieidealna i zmienna, chociaż samej głównej bohaterce mogłabym zarzucić wiele złego (jej naiwność i słabość zapewniłaby pewnie przyjaźń głównej bohaterki powieści E L James). Również, jeśli pominąć te nielogiczne wydarzenia, chłonęłam kolejne strony z napięciem. Zaciekawiło mnie również przedstawienie Andżeliki. Chociaż brakowało jej jakichkolwiek zasad moralnych, była wredna i przebiegła, stanowiła także postać słabą, którą zmysłowość ciągle gubiła, przez co nie mogła się pozbyć przybranej wcześniej maski. Podsumowując mój długi wywód, który świadczy o tym, że jednak na pozycję przeznaczyłam sporo uwagi, nie mogę się uznać za fankę twórczości Katarzyny Michalak, jednak też nie żałuję, że przeczytałam "Mistrza". Nie jest łatwo utworzyć z takiego pomysłu arcydzieła, a dodatkowo autorka najwidoczniej zgubiła się w idei. Pewnie miało też na to wydawnictwo, które potrzebowało komercjalnej pozycji, które mogłoby odnieść sukces wręcz jak "Pięćdziesiąt Twarzy Greya", ale chyba w Polsce czytelnicy oczekują czegoś innego po rodzimych autorach i mam nadzieję, że zostanie to szybko zauważone. Daję 5/10 za miło spędzone chwile nad lekturą, która jest mimo swojej fabuły dosyć prosta i przystępna dla przeciętnego czytelnika. Następnym razem radziłabym autorce mniej wymuszanego powtarzania słowa "cipka" i trochę wstrzymania się z tandetnym romantyzmem, gdy pisze o szefie mafii. I jeszcze +1 za nadzieję, która pewnie spowoduje, że zaciekawię się polską literaturą.

Wielki Gatsby

Wielki Gatsby - Francis Scott Fitzgerald Po przeczytaniu opinii obawiałam się, że chociaż książka Fitzgeralda jest stosunkowo krótka, nie dotrwam do końca. Postanowiłam jednak zmierzyć się z lekturą i w ogóle nie żałuję. Przeczytałam jednego dnia, właściwie bez dłuższych przerw. Wspaniała atmosfera, brak porywającej akcji, dosyć rozbudowane opisy, nad którymi trzeba się skupić, ale jako całość - urzekająca. Kilka sytuacji wywołało u mnie szeroki uśmiech na twarzy - komiczne przedstawienie kobiet (Daisy, Jordan), a także samego Gatsby'ego. Urzekła mnie inteligentna, ale przy tym w końcu jakże prosta historia, jednak pierwsza część lepsza od zakończenia. Po przeczytaniu można uznać jak bardzo powieść jest aktualna dla dzisiejszych czasów. Ciekawa książka, może nie taka jakiej się spodziewałam, biorąc pod uwagę jej sławę, ale cieszę się, że mogłam ją przeczytać i polecam ją wszystkim, chociażby jako odskocznię od rzeczywistości.

Tak blisko...

Tak blisko... - Tammara Webber A było "tak blisko…", czyli dobry pomysł i dosyć kiepskie wykonanie. Książka autorstwa Webber opowiada o historii miłosnej z życiem studenckim i tajemnicami w tle. Główna bohaterka, Jacqueline studiuje, ma chłopaka, oddaną przyjaciółkę i pasję, czyli grę na kontrabasie. Oprócz tego jest raczej zwyczajna, a nawet naiwna i można stwierdzić, że całkowicie zależna od otoczenia. Gdy jej chłopak decyduje się na zerwanie, Jacqueline traci grunt pod nogami, przestaje uczęszczać na zajęcia z ekonomii i jest gotowa zawalić rok nauki. Dodatkowo kiedy próbuje zapomnieć, zostaje prawie zgwałcona przez chłopaka z bractwa, popularnego Buck'a. W tym momencie poznajemy również tajemniczego Lucasa, który staje się jej wybawicielem, a następnie wywraca jej świat do góry nogami. Nagle chłopak wydaje się otaczać ją z każdej strony. Plusem książki jest na pewno pokazanie zmian w zachowaniu głównej bohaterki, która z naiwnej dziewczynki staje się doświadczoną i silną kobietą oraz całkowite skupienie się na głównym temacie. Wątki poboczne bezpośrednio nie istnieją, a jedynie są wspomniane. Chociaż nie znajdziemy w powieści zbędnych wątków, próżno również szukać wyraźnie zarysowanych postaci. Nawet główna bohaterka przedstawiona jest jako postać dosyć bezbarwna, nie mówiąc o takich osobach jak jej najlepsza przyjaciółka, Erin i były chłopak - Kennedy. Są raczej banalni, przez co można sobie postawić pytanie, jak to się stało, że stali się popularni wśród społeczności studenckiej. Najlepiej przedstawiony jest Lucas, jednak i on nie jest postacią niezapomnianą. Dodatkowo nie jest to książka dla osób, które czekają na niespodziewane zwroty akcji lub wielkie napięcie. Wszystko jest raczej przewidywalne, jednak w wielu miejscach ta zwyczajność sprawiła, że autorka nie przekroczyła granicy w ilości dramatyzmu. Mimo, jak może się wydawać po zapoznaniu z zarysem fabuły, zawiłej historii przepełnionej bólem i trudnymi wyborami pary głównych bohaterów, książka nie zapada w pamięć, ani nie powoduje głębszych przemyśleń. To czytadło na 1-2 wieczory, którego czytanie jest przyjemne, jednak historia nie jest niczym nowym, a bohaterowie są w moim odczuciu za bardzo bezbarwni. Może oczekiwałam czegoś niespotykanego, jednak nie zostałam w żadnym stopniu oczarowana tą historią. Daję 6/10, bo chociaż nie jest to dzieło wybitne, czytając spędziłam bardzo miło czas i ucieszyło mnie, że główna bohaterka nie jest kolejną ofiarą, która już na początku postanawia się poddać.